- D...Dobra... - powiedziałam nieco zdziwiona. Ktoś się cieszy, że mnie
widzi? Niemożliwe... Przybyłam jednak do Koral wraz ze smokami.
- Dzięki. - moja znajoma posłała mi promienny uśmiech.
- Więc...? - spytałam.
- ...Polecisz ze mną do tego baobabu? - dokończyła Koral. Westchnęłam. A niech jej będzie. Poleciałyśmy do tego drzewa.
- Co myślisz o tym, żeby... Stał się jeszcze większy? - zaproponowała.
- Ale on już jest ogromny! - otworzyłam szerzej oczy. Koral na mnie
spojrzała i zaraz odwróciła wzrok. Wiem... Nikt nie lubi patrzeć się w
moje dzikie, czerwone tęczówki.
- Ale mógłby być jeszcze większy. - powiedziała elfica - Pomożesz mi...?
- Al...Ale jak!?
Koral pokiwała głową.
- Sama obecność kogoś wystarcza. Przynajmniej ma mnie kto wybronić, w
razie tego, gdyby coś nie wyszło i drzewo by na przykład wyszło z ziemi i
zaczęło demolować okolice biegając na korzeniach...
Gdy to usłyszałam wybuchłam śmiechem. Wyobraziłam sobie to stare,
spróchniałe drzewo niszczące pół okolicy. Jak by to wyglądało XD ?!
- Yami... Ty... Ty się najnormalniej śmiejesz! - powiedziała Koral.
- A co...? - mówienie utrudniał mi mój urywany oddech.
- Bo... Ty zawsze jesteś niemiła... I zawsze się nie uśmiechasz i jesteś... Rety, jak ci ładnie w takim rumieńcu z rozbawienia!
Teraz sobie uświadomiłam, jakie wrażenie sprawiłam w oczach innych: za
poważnej, pesymistki i sadystki bez serca. Mniejsza o to... Uspokoiłam
się.
- To zaczynamy ''pobudzać'' drzewo do życia?
- Spoko. - odparła Koral.
Wypowiedziała jakieś zaklęcie. Nic się nie stało.
- I...?
- Rośnij! Rośnij! - powtarzała zrozpaczona Koral. Ja kazałam jej cofnąć
się od drzewa ze smokiem... Czułam, że zaraz stanie się coś...
Niespotykanego... Koral odsunęła się wedle mojego nakazu. Nagle...
Zobaczyłyśmy, jak baobab zmienia kolor na... NA NIEBIESKI?! A
następnie... Zaczyna poruszać gałęziami.
- Koral!!! - wrzasnęłam przerażona. Sama adresatka była wstrząśnięta
tym, co się stało. Oraz... Moim rozpaczliwym wrzaskiem. Nawet nie
wzbiłyśmy się na smokach w górę. Takie byłyśmy przerażone.
- Ops... Yami... JA POMIESZAŁAM ZAKLĘCIE! MUSIAŁAM SIĘ PRZEJĘZYCZYĆ! - zawołała.
- ... - tak brzmiała moja odpowiedź. Nie mogłam wydusić kompletnie NIC.
Tylko szturchnęłam ją lekko w bok, żeby odwróciła wzrok ode mnie, a
spojrzała na drzewo, które już zaczynało wychodzić korzeniami z ziemi.
Ja - istota najczęściej odważna, nie miałam ze sobą żadnej specjalnej
broni choćby palnej, prawie zemdlałam. Teraz nie było mi już do śmiechu.
- Yami! Musimy ostrzec innych! - zawołała Koral. Zawróciłyśmy w stronę
domów wszystkich elfic. Darłyśmy się jak wariatki, a drzewo podążało za
nami. To jakiś koszmar!
- Teraz nie tylko tobie, ale i mi się dostanie... - syknęłam przez zęby.
- Ale to moja wina! I się na mnie nie wkurzaj! - odkrzyknęła Koral coraz bardziej popędzająca swojego smoka.
- A ja to powiedziałam? Nie jestem zła, tylko się boję! - wrzasnęłam.
- Ty ty się czegoś boisz!?
- Serce ze srebra i złota też da się stopić! Uważaj! - zawołałam, gdy
zobaczyłam, jak baobab PRAWIE uderza jedną z gałęzi w Koral.
( Koral? XD Mam chorą wyobraźnię XD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.