Dziewczyny pobiegły wyjątkowo szybko. Ja z powodu wycieńczenia podróżą
ledwo truchtałam. Dotarłam do podnóża schodów. Spojrzałam w górę. Na
szczęście moje mieszkanie nie było zbyt daleko.
Weszłam na pierwszy schodek. Leniwie stawiałam nogę za nogą. Spoglądałam
na każde mijane drzwi, aż doszłam do tych na których była wygrawerowana
kra. Pociągnęłam lekko za klamkę. W mojej głowie kłębiło się tysiące
myśli.
Co będzie w środku? Nie wyróżniające się wnętrze czy dopasowane do
królestwa? Dopracowane w szczegółach i zadbane? A może tylko podstawowe
meble?
Poziom ekscytacji sięgał zenitu. Przekroczyłam próg. Spojrzałam na
wnętrze pokoju. Torba z moimi rzeczami opadła na ziemię. Ten pokój...
był odzwierciedleniem moich najskrytszych marzeń! Na środku stało łóżko o
żelaznym stelażu i śnieżnobiałej pościeli, przysłonięte jasnoniebieskim
baldachimem. Obok stała szafka zrobiona z lodu. Zdziwił mnie fakt, że
nie stopniała. Po lewej stronie od łóżka stał maleńki stolik, a na nim
dzban z cudownymi, białymi różami. Podłoga zrobiona była z brzozowych
desek. Kremowe ściany ozdabiały srebrno-niebieskie wzory, które na
skutek kontaktu z ciepłem wytwarzanym przez ciało jakiejkolwiek żywej
istoty zaczyna świecić.
Podniosłam bagaże i ułożyłam na półce. Lód z którego była zrobiona był
naprawdę dziwny. Nie topił się, ani nie zostawiał śladów na położonych
nań rzeczach. Wyjrzałam przez okno. W oknie tym nie było żadnej szyby.
Wychyliłam się. Nie było jakiegoś szczególnego widoku. Drzewa i kawałek
jeziora.
Spojrzałam jeszcze raz na pokój. Nie mogłam sobie uświadomić, że naprawdę tu mieszkam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.