Razem z Arweną i Yami biegłyśmy po schodach na górę.
Gdyby elfica Mroku nie zauważyła wyrytych w korze symboli pewnie nie odnalazłybyśmy swoich pokoi.
Mój był na samym dole.
Domek wybudowany był nieco wyżej niż schody, ale by wejść na taras wystarczyło wdrapać się po drabince.
Na południowy-zachód rozciągał się widok na Magiczny Potok. Tuż przed gąszczem drzew błyszczał Lśniący Potok. Byłam zauroczona widokiem do takiego stopnia, że niemal zapomniałam o samym domku!
Wyglądał na bardzo stary. Drewniany dach i ściany były porośnięte mchem, a gdzie nie gdzie przez deski przebiegały ogromne pęknięcia. Drzwi zaskrzypiały kiedy je uchyliłam i zajrzałam do środka. Niepewnie przekroczyłam próg.
Podłoga zareagowała tak samo jak drzwi.
Przedpokój był niewielkim pomieszczeniem przechodzącym bezpośrednio w salon, w którym, na środku znajdował się mały stół, do którego przystawione były dwa krzesła. Na przeciwko drzwi do domku znajdowało się duże okno bez szyby, pod którym stała drewniana ławka, taka jakie na ogół stawa się na dworze.
Na prawo od okna były kolejne drzwi. Drzwi do sypialni. Tutaj nad jednoosobowym łóżkiem z drewna, pokrytym warstwą kilku materiałów, wisiało małe okienko z widokiem na skrawek Jeziora.
Nie było w tym miejscu nic szczególnego- stara, zniszczona chatka, ale... ja czułam się tutaj... jakbym... w końcu odnalazła swoje miejsce. Nareszcie byłam szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.