Długo szukałyśmy naszych pokoi z
Angeliną, na szczęście Yami odnalazła je, kiedy miałyśmy już dość. Na
początku czułam taką ekscytację, chodząc po korytarzach od drzwi do
drzwi. Teraz stałam przed wejściem do mojego pokoju z takim samym
uczuciem, jak przed rozpakowaniem prezentów na gwiazdkę... Podeszłam i
delikatnie obróciłam złotą klamkę od potężnych drewnianych drzwi.
Uchyliłam je lekko, po czym zajrzałam do środka, zamurowało mnie. Stałam
właśnie przed wejściem do małego saloniku. Stała tam czerwona kanapa,
oraz fotele tego samego koloru, ściany miały przyjemny lekko-czerwony
odcień. Na środku stał spory stolik z drzewa dębowego, na którym stał
szklany wazon, a w nim pyszniły się krwisto-czerwone róże. Po pokoju
rozchodził się ich cudowny zapach, podeszłam do nich bliżej, pogłaskałam
lekko delikatne płatki, a następnie pochyliłam się, by rozkoszować się
tą jakże nie codzienną wonią. Róże to moje ulubione kwiaty, ciekawe skąd
o tym wiedzieli... Na drewnianej podłodze leżał czerwony, puchowy
dywan, od tej czerwieni zdążyło mi się zakręcić w głowie, ale to nic,
uwielbiam czerwień. Przy jednej ze ścian stała nieduża komoda, na jej
wierzchu leżała schludna serwetka, a nad meblem wisiało wspaniałe lustro
z ozdobną ramą. Stałam tam przez chwilę patrząc na moją twarz, po
chwili się otrząsnęłam. Zajrzałam do komody, był tam ustawiony stary,
zdobiony serwis do herbaty malowany w róże. Zamknęłam drzwiczki, obok
komody stała gablotka z książkami. Przejechałam wzrokiem po tytułach,
same opowieści fantasy, a także dużo encyklopedii o czarach i dziejach
elfów, właśnie takie lubię najbardziej! Na pewno w dni wolne nie będę
się tutaj nudzić... Przy innej ścianie na środku znajdował się ogromny
kominek, dla reszty elfic było by tu strasznie gorąco, w końcu było
lato, ale nie dla mnie. Ze zdziwieniem zauważyłam, że nie ma w nim
polana, ogień sam się palił, szturchnęłam go szuflą. Jeden z płomyków
spadł na podłogę, z przerażeniem na to parzyłam, przecież podłoga jest
drewniana! Rzuciłam się na kolana by go zgasić, lecz on wcale się nie
rozprzestrzeniał... Podłoga wcale nie zaczęła się palić, walnęłam się w
czoło, no tak, magia... Zebrałam go na szuflę, po czym z powrotem
wrzuciłam do pieca. Jeszcze raz obejrzałam cały salon, zaglądając w
każdy kącik. Spojrzałam na drugie drzwi, były zapewne od sypialni.
Podeszłam do nich i z trochę większą śmiałością otworzyłam je. Przede
mną rozciągała się całkiem spora sypialnia. Ściany były tego samego
koloru co w salonie, pod ścianą stało ogromne łóżko z czerwoną aksamitną
pościelą i baldachinem. Przy nim stała szafka nocna z niedużym
budzikiem i lampą nocną, która zrobiona była z witraży. Zajrzałam do
szuflady, znajdowała się tam śliczna papeteria, koperty i rzeczy do
pisania, oraz ozdabiania listów. Był tam również nowiutki pamiętnik,
przekartkowałam go, był zupełnie pusty... Obok niego znajdował się
kluczyk na łańcuszku i kłódka, nikt w takim razie nie będzie miał do
niego dostępu poza mną... Zamknęłam szufladę, rozejrzałam się jeszcze
raz. Przy ścianie stała schludna, duża toaletka z wielkim lustrem, oraz z
masą kosmetyków itp. rzeczy. Stał przy niej wysoki stołek z miękką,
czerwoną poduszką do siedzenia. Znajdowała się też tam szafa z całkiem
nowiusieńkimi ubraniami, wszystkie były wspaniałe! Przymierzanie
zostawię sobie na koniec... Przy innej ścianie stało biurko, na którym
leżały wszystkie moje przybory i książki do nauki. Były tam też jeszcze
jedne drzwi. Okazało się, że prowadzą do łazienki. Była ona wyłożona
białymi kafelkami w czerwone róże, był tam prysznic, sedes, szafka na
szampony, gąbki, ręczniki itp., wieszak, na którym wisiał biały, puchowy
szlafrok, oraz duże lustro, krótko mówiąc była to mała urocza łazienka,
ze wszystkim co mi potrzeba (nie więcej), właśnie taką chciałam...
Właśnie wychodziłam z łazienki i zobaczyłam coś niesamowitego! Po moim
pokoju latały sobie spokojnie małe kule zimnego ognia, były wszędzie,
jak nie mogłam ich wcześniej zauważyć! Patrzyłam na nie jak zaczarowana,
jedna kula spoczęła na moich rękach, to było nadzwyczajnie! Po prostu
nie mogę tego opisać... W tej samej chwili zobaczyłam jeszcze inne
szklane tym razem drzwi, na 100% prowadziły na balkon. Otworzyłam je, po
czym weszłam na średniej wielkości balkonik. Oparłam się o ,,poręcz",
wzięłam głęboki wdech, nagle zaniosłam się niewyobrażalnym śmiechem.
Zaczęłam krążyć z rozwartymi ramionami udając ptaka. Byłam tam tak
długo, że kiedy opadłam z sił, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.
Zaczęłam delikatnie gładzić jedwabistą pościel, ten pokój przewyższał
moje najskrytsze marzenia... Jeden z ,,ogników" przyleciał do mnie
rozświetlając moją twarz jasnym, delikatnym blaskiem. Nie wiem czemu,
ale zaczęłam być śpiąca, niespodziewanie powieki same mi opadły,
zapędzając mnie w głęboki sen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.