Podniosłam się i otrzepałam z kurzu.
- Weź się w garść Ashe! Uch... Aliaune! - krzyknęłam. Jaskinia lekko się zatrzęsła. Stanęłam wyprostowana i skierowałam się do wyjścia. Stawiałam nogę za nogą zastanawiając się co będzie, kreując najgorsze scenariusze. Człowiek jest demonem, tak się przyjęło i tak pozostanie. Płynęłam pod prąd. W skórze elfa było to trudne, płaszcz robił się ciężki i spychał mnie do tyłu. Jako człowiek czuję się lżejsza. Dotknęłam ręką wystającego korzenia i chwyciłam się go mocno. Przyciągnęłam się do brzegu. Podciągając się weszłam na suchy ląd. Przede mną pojawiła się Wioska na Drzewie. Położyłam się na ziemi i rozejrzałam. Ani żywej duszy. Pobiegłam pośpiesznie do mieszkania. Na schodach spotkałam jakąś elficę rozmawiającą z Arweną. - My się chyba nie znamy - powiedziałam pośpiesznie i nie zatrzymując się ani na chwilę pobiegłam do chatki. Przesunęłam lodową szafkę tak, aby zastawiała drzwi. Ze złości zerwałam baldachim ozdabiający łóżko i wyrzuciłam przez okno. Usiadłam w kącie pokoju. Zaczęłam cicho szlochać. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.