wtorek, 12 marca 2013

Od Arweny - poszukiwania sztandaru

Zaczęły się poszukiwania sztandaru, a ja nadal byłam w kropce, kompletnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać...
Nie wiem czemu zaczęłam przeglądać moje książki o magicznych miejscach i przedmiotach. Było tam dosłownie wszystko, sama ni wiedziałam czego dokładnie szukam. Nagle coś mignęło mi przed oczami, kartkowałam bardzo szybko, więc straciłam to coś z oczu. Przekartkowałam jeszcze raz, tym razem dokładnie, ale nic nie znalazłam, może tylko mi się coś zdawało... Już miałam zamknąć książkę, kiedy zauważyłam, że jedna z jednej kartki u dołu odstają dwa rogi, zamiast jednego. Złapałam za jeden i delikatnie pociągnęłam, by nie rozerwać kartki. Klej powoli puścił, okazało się, że dwie kartki były ze sobą czymś sklejone. Widniał tam obrazek z jakimś dziwnym stworkiem, przeczytałam opis obok:
,,Leśna wyrocznia"
Jest to jedna z nielicznych wyroczni, która owiana jest nie znaną nam tajemnicą. Widziano ją tylko raz, w pewnym lesie niedaleko miasta ludzi, od tego momentu już nigdy się nie pokazała... Nie wiemy gdzie mieszka, wiadomo tylko, że posiada ogromną nieznaną moc. Według legendy może odpowiedzieć tylko na JEDNO pytanie osoby, którą ją odnalazła.
Uniosłam lekko brwi ta informacja nie wiele mi pomogła. Westchnęłam i odłożyłam książkę na miejsce. Wyszłam na dwór w celu przewietrzenia się, nagle zachciało mi się pójść do lasu. Zawołałam Yellow, przyleciała natychmiast po moim wezwaniu. Pogłaskałam smoczycę po łbie.
-No Yellow, zabierz mnie do lasu.-powiedziałam radośnie.
Smoczyca zwinnie wystartowała, z góry widziałam wszystko dużo zmniejszone, ale nawet przez to teren, na którym mieściła się akademia nie stracił swojego uroku. Leciałyśmy chyba z dziesięć minut, Yellow wylądowała dokładnie przed wejściem do lasu.
-Dziękuje Yellow, możesz odejść.-podziękowałam smoczycy, która wzbiła się w powietrze i odleciała. Weszłam od razu w największy gąszcz, dużo tu było znanych mi z zajęć roślin. Łaziłam sobie tak bez celu, z nudów wspięłam się na jedne z pagórków. Rozejrzałam się dookoła, z góry było widać wszystko jak na dłoni. Spojrzałam w miejsce, gdzie stała ta słynna chata. Poczułam dziwny dreszczyk emocji, jakoś tak nabrałam chęci, by podejść bliżej. Jak myślałam, tak zrobiłam. Schowałam się w pobliskich krzakach i obserwowałam stary domek z nadzieją, że zauważę tego kto tam mieszka. Minuty upływały, a nic się nie działo, już miałam wstać i pójść do domu, kiedy nagle z wnętsza domku buchnęło zniewalająco jasne światło. Zmrużyłam oczy i zakryłam się rękami. Wychyliłam się lekko za krzaka, na tle tego wszystkiego ujrzałam jakąś ciemną sylwetkę, ale przez to światło nie mogłam stwierdzić do kogo ona należy. Nagle poczułam strach, byłam kompletnie sama, chciałam, żeby ktoś z moich przyjaciół tu przyszedł i był razem ze mną. Przypomniały mi się w tej chwili zajęcia dotyczące fali telepatycznych. Wysiliłam się, naprężyłam cały swój umysł, chciałam, by moje myśli dotarły do kogokolwiek, akurat w tym momencie pomyślałam o Angelinie.
-Angelino pomóż mi!-użyłam całej swojej mocy by wysłać moją wiadomość do przyjaciółki, po czym bezwładnie opadłam na ziemię.

(Angelino?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.