Zaczęły się poszukiwania sztandaru, a ja nadal byłam w kropce, kompletnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać...
Nie wiem czemu zaczęłam przeglądać moje książki o magicznych miejscach i
przedmiotach. Było tam dosłownie wszystko, sama ni wiedziałam czego
dokładnie szukam. Nagle coś mignęło mi przed oczami, kartkowałam bardzo
szybko, więc straciłam to coś z oczu. Przekartkowałam jeszcze raz, tym
razem dokładnie, ale nic nie znalazłam, może tylko mi się coś zdawało...
Już miałam zamknąć książkę, kiedy zauważyłam, że jedna z jednej kartki u
dołu odstają dwa rogi, zamiast jednego. Złapałam za jeden i delikatnie
pociągnęłam, by nie rozerwać kartki. Klej powoli puścił, okazało się, że
dwie kartki były ze sobą czymś sklejone. Widniał tam obrazek z jakimś
dziwnym stworkiem, przeczytałam opis obok:
,,Leśna wyrocznia"
Jest to jedna z nielicznych wyroczni, która owiana jest nie znaną nam
tajemnicą. Widziano ją tylko raz, w pewnym lesie niedaleko miasta ludzi,
od tego momentu już nigdy się nie pokazała... Nie wiemy gdzie mieszka,
wiadomo tylko, że posiada ogromną nieznaną moc. Według legendy może
odpowiedzieć tylko na JEDNO pytanie osoby, którą ją odnalazła.
Uniosłam lekko brwi ta informacja nie wiele mi pomogła. Westchnęłam i
odłożyłam książkę na miejsce. Wyszłam na dwór w celu przewietrzenia się,
nagle zachciało mi się pójść do lasu. Zawołałam Yellow, przyleciała
natychmiast po moim wezwaniu. Pogłaskałam smoczycę po łbie.
-No Yellow, zabierz mnie do lasu.-powiedziałam radośnie.
Smoczyca zwinnie wystartowała, z góry widziałam wszystko dużo
zmniejszone, ale nawet przez to teren, na którym mieściła się akademia
nie stracił swojego uroku. Leciałyśmy chyba z dziesięć minut, Yellow
wylądowała dokładnie przed wejściem do lasu.
-Dziękuje Yellow, możesz odejść.-podziękowałam smoczycy, która wzbiła
się w powietrze i odleciała. Weszłam od razu w największy gąszcz, dużo
tu było znanych mi z zajęć roślin. Łaziłam sobie tak bez celu, z nudów
wspięłam się na jedne z pagórków. Rozejrzałam się dookoła, z góry było
widać wszystko jak na dłoni. Spojrzałam w miejsce, gdzie stała ta słynna
chata. Poczułam dziwny dreszczyk emocji, jakoś tak nabrałam chęci, by
podejść bliżej. Jak myślałam, tak zrobiłam. Schowałam się w pobliskich
krzakach i obserwowałam stary domek z nadzieją, że zauważę tego kto tam
mieszka. Minuty upływały, a nic się nie działo, już miałam wstać i pójść
do domu, kiedy nagle z wnętsza domku buchnęło zniewalająco jasne
światło. Zmrużyłam oczy i zakryłam się rękami. Wychyliłam się lekko za
krzaka, na tle tego wszystkiego ujrzałam jakąś ciemną sylwetkę, ale
przez to światło nie mogłam stwierdzić do kogo ona należy. Nagle
poczułam strach, byłam kompletnie sama, chciałam, żeby ktoś z moich
przyjaciół tu przyszedł i był razem ze mną. Przypomniały mi się w tej
chwili zajęcia dotyczące fali telepatycznych. Wysiliłam się, naprężyłam
cały swój umysł, chciałam, by moje myśli dotarły do kogokolwiek, akurat w
tym momencie pomyślałam o Angelinie.
-Angelino pomóż mi!-użyłam całej swojej mocy by wysłać moją wiadomość do przyjaciółki, po czym bezwładnie opadłam na ziemię.
(Angelino?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.