środa, 23 stycznia 2013

Od Yami

Usłyszałam głos Espi. Kazała mi przyjść. Ociągając się ruszyłam w jej kierunku. Widziałam, że pozostałe uczennice również zebrały się wokół niej. Czułam się nieswojo w grupie rozgadanych i roześmianych istot. Przy nich czułam się taka... Przyćmiona... Zebrałam się jednak w sobie i z dostojną, pewną siebie miną stanęłam przy jakiejś obcej elfce... Wyglądała nieco... Osobliwie - jak ja mrocznie. Była nieco starsza ode mnie - to widać było na pierwszy rzut oka... Zazdroszczę wszystkim, którzy nie są postrzegani jak ja, jako małe dziecko. Nie czas jednak na rozczulanie się nad sobą. Espi zaprowadziła nas do stajni, gdzie każda poznała swoje zwierzę... Z tego co wiem, Arwena już miała konia, tylko teraz on tutaj zamieszkał... Na mnie czekał... Smok! W moich oczach zapłonęła radość.
- O...On jest... Mój?! - spytałam Espi wzruszona do bólu.
- Zobaczymy, on nikomu nie ufa... - odparła dyrektorka - ...Uważaj na niego, Dark jest wredniutki...
Uśmiechnęłam się mrużąc oczy.
- Ja również nie jestem łatwa w obejściu. - powiedziałam i podeszłam do zwierzęcia. Smok był większy ode mnie. Gdy spojrzałam w jego oczy powstała we mnie obawa, że zaraz mnie spali. Zachowywał się jednak wbrew ostrzeżeniom Espi spokojnie. Powoli wyciągnęłam do niego moją drżącą rękę i pogłaskałam go delikatnie. On lekko się poruszył. Aż podskoczyłam i upadłam na ziemię. Nachylił się nade mną. Powtarzałam w duchu: ,,Nie! Zostaw! Ja chcę żyć! Żegnaj świecie, przepraszam, że byłam taka wstrętna!''. Czekałam... I... Nic się nie wydarzyło... Otworzyłam oczy. To dziwne... Nade mną był jakby namiot z niebieskimi, lśniącymi wzorami. Po krótkim namyśle uświadomiłam sobie, że zwierzę zasłoniło mnie skrzydłami, a jak pięknymi! Teraz Dark szturchał mnie delikatnie pyskiem. Przepchnęła go Espi.
- Nic ci nie jest? - spytała z troską w oczach.
- Nic... - odparłam i powiedziałam co się stało. Nasza droga pani dyrektor była... W lekkim szoku.
- Dziecko, co żeś zrobiła z tym dzikim kąsaczem, że on na ciebie przychylnie spojrzał!?
Przełknęłam ślinę.
- Nie wiem, to tak po prostu... - odparłam.
- To dobry znak... Jeśli smok pozwala ci się dotknąć, to znaczy, że ci ufa... - powiedziała, po czym sama spróbowała wyciągnąć do niego rękę. Jednak gdy on tylko zorientował się, jakie Espi ma zamiary, kłapnął zębami tuż przy jej palcach. Ona gwałtownie się cofnęła.
- Mam nadzieję, że nauczysz go chociaż odrobiny posłuszeństwa.
- Z pewnością. - powiedziałam tuląc się do mojego dzikuska. Przyszło mi coś do głowy. Może się na nim przelecę? Postanowiłam wcielić mój pomysł w życie, więc wyprowadziłam Dark'a przed stajnię. Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam mu na grzbiet.
- Ruszaj... - szepnęłam przytrzymując się mocniej za jego rogi. On jakby nigdy nic oderwał się od ziemi. W pewnej chwili myślałam że spadnę. Po krótkim czasie udało mi się dopasować do jego płynnych, szybkich ruchów. Spojrzałam w dół. Widziałam pozostałe wybrane Elfice... Pomachałam im, ale... I tak żadna nie zauważyła. Westchnęłam i oparłam głowę o szyję mojego smoka.
- Zawsze byłam uznawana za dziwną, złą i nie wartą uwagi... - powiedziałam do niego - ...Ty musisz to również dobrze wiedzieć... - gdy to mówiłam, z moich oczu popłynęły łzy... Zwierzę zwolniło nieco i widać próbowało przekazać mi coś w swoim prywatnym, smoczym języku... Na nowo się uśmiechnęłam. Przynajmniej on mnie rozumie, wreszcie mam przyjaciela... Zawsze wszystkim obojętna i niepotrzebna... Zostałam doceniona! Nagle jakiś cień przysłonił słońce. Spojrzałam w górę. Nade mną leciała Arwena.
- Siemka! - powiedziała.
- To... Ty...? - powiedziałam.
- A jakby! - zawołała energicznie Arwena - ...Mały, przyjacielski wyścig? - spytała.
Ja nic nie odpowiedziałam. Po prostu tak popędziłam mojego smoka, że... Można było dostać zawrotów głowy przez tę szybkość. Widziałam, że Arwena leci niedaleko mnie... CO JA GADAM! Ona nie mogła wyhamować, pędziła prosto na mnie.
- Co ty wyrabiasz! - wrzasnęłam, ale było za późno... Kraksa w powietrzu. Spadłam z mojego smoka. Leciałam w dół. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to: ,,No ładnie, najpierw atak łuczniczki, a teraz upadek w dół...''. Nie wiedziałam, co robi teraz Arwena. Spadałam z ogromnej wysokości. To najpewniej koniec... Nic mnie nie uratuje... Chyba, że... Spojrzałam w dół i zobaczyłam pod sobą mojego smoka. W miarę jak spadałam, tak on zniżał lot...
- Czemu mnie nie łapiesz?! - spytałam go z lekkim wyrzutem. On tylko spojrzał na mnie, jakby chciał powiedzieć: ,,Lepiej podziwiaj widoki, a złapię cię w swoim czasie...''. A... Czyżby on porozumiewał się ze mną myślami? Skoro tak... Zastosowałam się więc do jego rady. Podziwiałam zbliżającą się ziemię. Wszystko, co było takie małe, stawało się powoli coraz większe... Usłyszałam szum skrzydeł innego smoka. To znowu Arwena na Yellow.
- Przepraszam... - zawołała z miną winowajczyni. Przewróciłam oczami. Nic nie odpowiedziałam. Bez żadnych myśli spadałam w dół. Ona pikowała za mną, cały czas próbując zwrócić na siebie uwagę:
- Yami! Yami, żyjesz? Odpowiedz! Japonka, odpowiadaj! - wołała calutki czas.
- Żyję, żyję... To pewnie źle! - zawołałam sarkastycznie, po czym powiedziałam Dark'owi, żeby już mnie złapał. Byliśmy niedaleko ziemi. Smok złapał mnie, gdy dzieliło nas od niej jakieś pięć kilometrów. Arwena zatrzymała Yellow na nowo. Znowu zaczęła mnie przepraszać.
- Oj dobra! - powiedziałam poirytowana - Ale uważaj jak latasz!
- O...Ok... - powiedziała Arwena spuszczając wzrok.

( Arwena? A może inne uczennice widziały całe zajście i poleciały do nas? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.