Uderzyłam o taflę wody z donośnym chlupnięciem. Pod powierzchnią otworzyłam oczy. Dookoła mnie unosiły się tysiące bąbelków. Mój wzrok nie potrafił niczego innego zilustrować.
Uniosłam się do góry. Poczułam jak mój bąbelek powietrza pęka, a ja wzięłam oddech.
Nawet się nie zorientowałam, że byłam jeszcze pod wodą. Zaczęłam się krztusić, ale kaszlenie pod wodą przynosiło jeszcze gorszy skutek niż pogodzenie się ze śmiercią.
Zakręciło mi się w głowie i poczułam jak złoty hełm zsuwa mi się z głowy. Zamachnęłam się rozpaczliwie rękami i spróbowałam go złapać. Dosłownie musnął opuszki moich palców, a ja już wiedziałam, że to koniec. bez niego, nie miałam swojej mocy i... musiałam zginąć.
Powoli zamknęłam oczy i pozwoliłam by ciemność mnie ogarnęła.
Nagle usłyszałam niesamowity głos. Tak jakby wszyscy ludzie, mężczyźni, kobiety, dzieci, krzyknęli jednocześnie, a ten dziwny dźwięk zmienił się w słowa.
- Powstań córko Natury, powstań! Musisz żyć!
Otworzyłam oczy i ujrzałam niebo. Nocne niebo. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam dookoła. Byłam w lesie. Lesie, który dobrze znałam.
- Gdzie ja jestem?...
- Powstań!- znów ten koszmarny głos- Jesteś kimś więcej!
Powoli podniosłam się. Nogi mi się trzęsły. W głowie mi się kręciło mi nie potrafiłam stwierdzić, gdzie dokładnie się znajduję.
Przyłożyłam dłonie do skroni.
- Podążaj za moim głosem!
Mimo, że przerażający ten dźwięk... głos... krzyk... działał na mnie uspokajająco. Ból głowy minął i mogłam spojrzeć przed siebie.
- Och na Bogów... nie..- szepnęłam rozumiejąc gdzie jestem.
To miejsce było mi tak dobrze znane, ale teraz wydawało się takie obce...
To tutaj przychodziłam ćwiczyć kiedy mój ojciec... mój ojciec... kiedy on zginął.
Położyłam rękę na korze drzewa podziurawionego przez moje strzały. Było całe w bruzdach przez ciosy zadane moim mieczem.
- Musisz się obudzić, bo znaczysz coś więcej!- nagle ten głos zaczął się... zmieniać i nagle przekształcił się w głos...- Obudź się-... głos Narii.
Zaczęłam krzyczeć.
- Znaczę więcej, jak to więcej?!
- Uspokój się!- Narii położyła dłonie na moich ramionach i przygwoździła mnie tym samym do ziemi.
Po chwili przestałam się szarpać.
- Gdzie jestem?
- Na skale otaczającej Jezioro. Wyłowiłam cię.
Uniosłam się na łokciach.
- Przepraszam- wymamrotałam.
- Spoko.
<Narii? ;) Roooozpisałam się ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.