środa, 3 kwietnia 2013
Od Burauni: c.d. Rose
Zakaszlałam cicho i usiadłam trzymając się za obolałą głowę. Złe duchy zniknęły.
- Jakby mnie przejechał koń. – jęknęłam cicho. – Dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy. Co to było? – zapytała Rose.
- Duchy. W tym miejscu jest wiele obłąkanych dusz i potężnych złych duchów. Moja magia nie zadziała w tym więzieniu, bo jest z elfiego srebra. – nagle wpadłam na pomysł.
- Rose, masz białą szałwię lub lawendę? – spytałam. Zmarszczyła czoło i zamknęła oczy. Mruknęła coś pod nosem i po chwili wyrosła przed nią jasnozielona roślinka. Otworzyła oczy, zerwała ją i podała mi. Wzięłam ją dziękując jej. Z jednej z moich ukrytych kieszeni wyciągnęłam scyzoryk i krzemień. Z innej wyciągnęłam trochę drewna i rozpałki.
- Rozpalimy małe ognisko. Ogrzejemy się i ususzymy szałwię, potem użyjemy jej jak kadzidła i odstraszymy złe duchy. – wyjaśniłam im dmuchając w żarzące się kawałki drewna. Po chwili rozpalił się mały płomyczek. Położyłam roślinkę blisko ognia i przymknęłam oczy. Czułam jak dobre duchy wracały.
<Rose, Marimar?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.