kończy działalność.
Błagam, wybaczcie mi to, ale... och... Ostatni aktywność bloga jest mała- wiem. Ale nie zmienia to faktu, że cały czas jestem podenerwowana i myślę tylko o tym, że muszę zając się stroną.
Ostatnio nadeszła wiosna i jednak wolę prażyć się na słońcu niż zajmować komputerem. I... nauka. Ostatnio opuściłam się w nauce. Dostaję słabsze oceny, przez czynniki takie jak: telefon, seriale, książki i akademia...
Przepraszam, ale nie mam już czasu, siły ani ochoty prowadzić dalej bloga.
Wybaczcie mi.
Na koniec dodaję ostatnie opowiadanie:
Espí bała się tego co będzie dalej.
Kerr przejmowała stery. To ONA była dyrektorką, nie Espí. To ONA rozkazuje krzywdzić elfice, to ONA je uwięziła.
Oficjalna dyrektorka w niczym nie zawiniła, a to ją wszyscy obwiniają. Miała już tego dość. Musiała się postawić.
A najgorsze było to, że elfice, które teraz się uczą spotka ten sam los co Marimar, Rose i Buruani.
Była tylko jedna droga ucieczki. Nie dało się uciec, ani pokonać Kerr. Dyrektorka miała tylko jedno wyjście.
- Nie podoba mi się to, i dobrze o tym wiesz- powiedziała i zacisnęła palce na kijku, którego czubek był ozdobiony niebieskim klejnotem.
- Mało mnie obchodzi twoje zdanie- Kerr spojrzała na paznokcie- I wiesz co? Dziękuję. Gdyby nie ty, to wszystko nie było by możliwe.
- To NIE JEST moja wina.
- Ależ oczywiście, że nie. To twoja ZASŁUGA.
Espí nie mogła tego znosić. Kilku elficą udało się odejść, ale ostatnio stało się to niemożliwe. Nie było innego wyjścia.
- Już nikomu nie zrobisz krzywdy- szepnęła i dotknęła klejnotem ziemi.
Potężna fala uderzeniowa wybuchnęła tuż przed elficami. Niebo przecięła błyskawica.
Osada, Akademia, nauczyciele, uczniowie...
Wszytko to...
Zniknęło...
Rozległ się huk i po chwili nie było już nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.