poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Od Burauni: c.d. Marimar

Wzięłam delikatnie roślinkę i szybko zwinęłam w pęczek cienkim sznurkiem. Potem dotknęłam czubkiem lawy tak, że się zapaliła. Po chwili zgasiłam płomyk. Z szałwii zaczął się unosić pachnący dym.
- Teraz muszę nas i to miejsce okadzić. Będziemy odcięci od złych duchów, ale prawdopodobnie podziała to tylko około tygodnia. – powiedziałam chodząc po celi i wachlując wszystko szałwią. Słyszałam krzyki złych zbłąkanych dusz, kiedy uciekały. Wzdrygnęłam się. Kiedy Już było gotowe, połowa szałwii spaliła się. Zgasiłam ją całkowicie i położyłam koło ściany. Potem usiadłam w kącie.
- Już… - szepnęłam. Nagle usłyszałam kroki i zesztywniałam. – Ktoś tu idzie.

<Marimar, Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.